Rodzice zaginionego Krzysztofa Dymińskiego wciąż wierzą, że uda im się odnaleźć 16-letniego syna. Do rodziny spływają kolejne sygnały o miejscach, w których mógł przebywać. Ojciec nastolatka nie czeka na efekty pracy policji, lecz działa na własną rękę. W tym celu co kilka dni wypożycza łódź od druhów z OSP Ratownictwo Wodne w Nowym Dworze Mazowieckim i wypływa w rejs po Wiśle, by szukać śladów swojego dziecka.
Krzysztof Dymiński zaginął 27 maja br., kiedy to nad ranem wyszedł z domu w Pogroszewie Kolonii. Od tamtej pory nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną ani przyjaciółmi. Feralnego dnia był widziany po raz ostatni w Warszawie o godz. 5:30, gdy zarejestrowały go kamery na Moście Gdańskim. W tym miejscu trop się urywa.
Od zaginięcia 16-latka minęły prawie cztery miesiące. Zdaniem rodziców motywem zaginięcia ich syna może być zawód miłosny. Rodzice biorą pod uwagę każdą ewentualność, jednak nie ustają w nadziei, że ich syn wróci do domu. Nie czekają na efekty pracy policji, lecz robią wszystko, by odnaleźć swoje dziecko. Pan Daniel co kilka dni wypływa rejs po Wiśle. W tym celu wypożycza łódź od strażaków z OSP Ratownictwo Wodne w Nowym Dworze Mazowieckim:
– Wypożyczamy Panu łódź, która tu stoi, ale jej nie używamy. To nie jest łódź, na której można by było prowadzić akcje poszukiwawcze. My działań już nie prowadzimy, tylko w pierwszych dniach były na prośbę policji. Teraz on to robi we własnym zakresie – mówi Marek Karpowicz z Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwo Wodne w Nowym Dworze Mazowieckim.
Ojciec Krzysztofa przepłynął łodzią ponad tysiąc kilometrów i przeszukał ponad 200 hektarów nad rzeką. – Sprawdzam, czy nic się tam nie pojawiło. Podpływamy, bosakiem poruszamy różne konary. Sonarujemy też Wisłę. Nie szukam zwłok, szukam syna, żeby go nie znaleźć – powiedział pan Daniel w rozmowie z „Uwagą”.
Tajemnicze nagranie
Do policji i rodziców Krzysztofa co jakiś czas spływają sygnały o miejscach, w których nastolatek mógł przebywać. W ostatnich dniach na facebokowym profilu pani Agnieszki Dymińskiej, mamy 16-latka, pojawiło się nagranie z kamerki samochodowej, na którym widać pieszego idącego poboczem drogą krajową numer 11 z Koszut do Kórnika, w kierunku Poznania.
Z postury wynika, że to mężczyzna, jego twarzy nie widać zbyt dokładnie, na głowie ma kaptur. Niesie też sporych rozmiarów plecak turystyczny. – W mojej ocenie na tym nagraniu jest mój syn, Krzysztof Dymiński. Nie mam jednak 100% pewności” – napisała w poście pani Agnieszka. Zaapelowała też do osoby widocznej na nagraniu, która jej zdaniem jest łudząco podobna do jej syna i szła 31 sierpnia z Koszut do Kórnika w stronę Poznania. – Jeśli to Ty szedłeś – proszę odezwij się. Trwamy w niewiedzy już tak długo…
Jak poinformowała redakcję TVN24 Warszawa Komenda Stołeczna Policji, „policja cały czas prowadzi bardzo aktywne czynności dotyczące poszukiwań zaginionego Krzysztofa Dymińskiego”.
– Weryfikujemy wszystkie informacje, jakie do nas trafiają, jak również sprawdzamy miejsca, na które wskazują ustalenia samych policjantów. W dotychczasowych działaniach wykorzystaliśmy śmigłowiec, drony, psy poszukiwawcze oraz inne dostępne narzędzia, którymi mogliśmy się posłużyć. Weryfikujemy sygnały, które napływają z różnych regionów Polski, żadnego nie lekceważymy, lecz na ten moment nie doprowadziły one do odnalezienia zaginionego 16-latka – dodała komisarz Marta Gierlicka z zespołu prasowego KSP.
fot. Agnieszka Dymińska/FB