
Miasto pozyskało unikatowy zbiór przedmiotów związanych z historią miasta oraz działalnością rodziny fabrykantów – dawnych właścicieli Fabryki Produktów Kartoflanych, a później także szkoły działającej w tym samym budynku. Znalezisko obejmuje artefakty o wysokiej wartości historycznej i sentymentalnej, ściśle związane z dziedzictwem Nowego Dworu Mazowieckiego.
Do Nowego Dworu Mazowieckiego trafił unikatowy zbiór przedmiotów związanych z historią miasta i działalnością rodziny fabrykantów, dawnych właścicieli Fabryki Produktów Kartoflanych, a później także szkoły funkcjonującej w tym samym miejscu. Są to artefakty o dużej wartości historycznej i sentymentalnej, ściśle powiązane z dziedzictwem Nowego Dworu Mazowieckiego.
Zbiór został pozyskany po długim procesie negocjacji, który rozpoczął się już rok temu.
- Radny Sławomir Kaliński zwrócił się do mnie z informacją o możliwości uratowania tych bezcennych artefaktów. Przez kolejne miesiące prowadziliśmy rozmowy z właścicielem zbioru, które zakończyły się sukcesem - relacjonuje Burmistrz Sosiński. Finalizacja zakupu była możliwa dzięki zaangażowaniu wielu stron i ustaleniu korzystnych warunków nabycia.
O kulisach odkrycia zbiorów po rodzinie Mórawskich opowiadał nam Radny Sławomir Kaliński. Pozyskanie unikatowego zbioru pamiątek po dawnych właścicielach Fabryki Produktów Kartoflanych w Nowym Dworze Mazowieckim to efekt nie tylko wielomiesięcznych negocjacji, ale też lat uważnego śledzenia losów lokalnego dziedzictwa. Jak opowiadał nam Radny miejski Sławomir Kaliński, informacje o istnieniu tych zbiorów miał już od ponad dekady.
- Wiedziałem o tym już od 15 lat. Jeszcze jako współinicjator Nowodworskiego Towarzystwa Historycznego, które tworzyliśmy w piętnaście osób w 2012 roku, miałem kontakt z właścicielem firmy Aga-met. Proponował nam wtedy, by siedziba stowarzyszenia mieściła się na terenie jego przedsiębiorstwa. Ostatecznie do tego nie doszło, ale już wtedy widzieliśmy tam dokumentację. — mówi Kaliński.
Zgodnie z relacją Radnego, część zbioru pochodziła z budynku zwanego potocznie „Muraszczakiem”, w którym niegdyś mieszkali pracownicy fabryki. To właśnie tam, znajdował się m.in. pokój Edwarda Mórawskiego. - Ale widzieliśmy tam dokumentację z tej fabryki i z racji tego, że jego Śp. Ojciec (bo to jest dzierżawione od rodziny Mórawskiego, tj. wnuczka Mórawskiego). Jego ojciec z właścicielami tej fabryki zawiązał umowę/kontrakt, że będzie to od nich dzierżawił. Łącznie z budynkiem tzw. „muraszczakiem”, w którym mieszkali pracownicy. Tam miał swój pokój między innymi Edward Mórawski. – opowiadał Radny.
Jak mówi:
- Już wtedy wiedziałem, że to miejsce ma znaczenie historyczne i warto je monitorować. Wiedziałem, że kiedyś te mieszkanie zostanie, że tak powiem „otwarte”, bo właścicielka się nie zgadzała – ona mieszka teraz w krajach skandynawskich. Jednak z czasem upoważniła do zarządzania swoim majątkiem członka rodziny - siostrzeńca lub bratanka, który przejął odpowiedzialność za nieruchomości. To właśnie w tym momencie sytuacja zaczęła się zmieniać. No i takim cudem to wypłynęło – po prostu przeglądałem wszelkie informacje na ten temat i to zwróciło moją uwagę. — opowiadał dalej Kaliński.
Lata obserwacji przyniosły efekt. Dzięki wieloletniemu zainteresowaniu i śledzeniu sprawy, Radnemu udało się odpowiednio wcześnie zareagować, gdy pojawiła się możliwość pozyskania zbioru.
- Po prostu cały czas byłem uważny. Obserwowałem sytuację, przeglądałem wszelkie dostępne informacje. I kiedy pojawiła się realna szansa, poinformowałem o tym burmistrza. - podsumowuje.
W skład pozyskanej kolekcji wchodzą m.in.:
Obecnie trwa proces inwentaryzacji zbioru. Władze miasta zapowiadają, że artefakty zostaną wykorzystane zarówno w ramach wystawy czasowej, jak i ekspozycji stałej.
- Na pewno wiele z tych przedmiotów znajdzie swoje miejsce w przestrzeni wystawienniczej Nowego Dworu Mazowieckiego - zapewnia Sosiński.
Wraz z pozyskaniem unikatowej kolekcji przedmiotów pojawiły się pytania o przyszłość zbioru. Czy mieszkańcy będą mogli go zobaczyć? Gdzie zostanie udostępniony? Czy powstanie stała ekspozycja?
- Tego na razie nie wiem. Najpierw to trzeba wszystko zinwentaryzować. Tam wychodzą naprawdę fantastyczne rzeczy. Trzeba je poddać konserwacji. Miedzy innymi dokumenty, listy, księgozbiory. Pewnie też będzie odrestaurowany fortepian, jest on cenny. - dodaje Radny.
Radny przyznaje, że liczy na realizację zapowiedzi Burmistrza Sebastiana Sosińskiego dotyczących stworzenia stałej ekspozycji.
— Burmistrz Sosiński mówił, że ekspozycja będzie stała i ja go trzymam za słowo i wierzę że się wywiąże. Moim takim marzeniem jest, że to się przyczyni do powstania miejskiej placówki muzealnej z prawdziwego zdarzenia. - zaznacza Kaliński.
W Nowym Dworze Mazowieckim działa tzw. wirtualne muzeum przy bibliotece miejskiej, ale - jak mówi Radny - nie spełnia ono funkcji klasycznego muzeum.
- Bo to co jest w bibliotece nie można nazwać muzeum, chociaż ja tam sam byłem w radzie jak to "ala muzeum" się tworzyło – bo to nie jest muzeum, to jest wirtualne muzeum. Tam nie można trzymać artefaktów. Oni nie przejmują artefaktów od mieszkańców, zresztą nie ma tego gdzie eksponować. - tłumaczy.
Dla Radnego, który od blisko 20 lat działa na rzecz zachowania lokalnego dziedzictwa, stworzenie miejskiej jednostki muzealnej byłoby nie tylko symbolicznym gestem, ale też praktycznym rozwiązaniem ważnego problemu.
- Mam nadzieję, że będzie to taka prawdziwa miejska placówka muzealna tak jak w Legionowie, że będzie miał swój dział historyczny czy dział archeologiczny. Bo na to czy to samorząd legionowski czy sochaczewski - potrafi przeznaczyć grube pieniądze i dbają o historię swojego miasta. - zauważa Kaliński.
Jak dodaje:
- Tutaj w Nowym Dworze Mazowieckim przez lata nikogo to nie interesowało, na pewno nie interesowało to poprzedniego burmistrza, pana Kowalskiego. I miejmy nadzieję, że obecny burmistrz Sosiński widzi ten problem i będzie to milowy krok do powstania tej placówki muzealnej.
Choć w Nowym Dworze Mazowieckim działa m.in. Muzeum Kampanii Wrześniowej i Prochownia, Radny zwraca uwagę, że są to inicjatywy społeczne lub prywatne. Brakuje zaś typowo miejskiej instytucji muzealnej, której istnienie mogłoby skupić i zabezpieczyć historyczne dziedzictwo regionu.
- Muzeum Kampanii Wrześniowej, tam chłopaki robią dobrą robotę. Ale jest to muzeum stowarzyszenia. Tak samo Muzeum Prochownia – to muzeum prywatne. Nie ma typowo miejskiej placówki muzealnej, a ja działam na terenie Nowego Dworu prawie od 20 lat z tą historią i wiem o tym, że ludzie mają pamiątki ale nie przekażą ich bez zapewnienia, że trafi to do miejskiej jednostki muzealnej i że będzie to przedstawione pod nazwiskiem darczyńcy. Tu jest problem, ja znam tych ludzi, którzy mają bardzo bogate zbiory, nie tylko z Nowego Dworu ale i okolic. Podejrzewam, że te artefakty trafiłyby w końcu do jednostki muzealnej i można byłoby zrobić muzeum z prawdziwego zdarzenia. - podsumowuje.
Zakupu dokonała formalnie Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Nowym Dworze Mazowieckim. Burmistrz miasta podziękował dyrektorce placówki, Ewie Borkowskiej, za sprawne przeprowadzenie całego procesu.
– Za czasów poprzedniego burmistrza Nowego Dworu Mazowieckiego, Jacka Kowalskiego to wyglądało tak, że „stał taki wielki ceglany mur” i rzucało się hasłami, a one się od niego odbijały i w ogóle nie docierały. Pan Kowalski nie był zainteresowany takimi rzeczami. A z racji tego, że sam na własne oczy widziałem te dokumenty, jeszcze będąc w Nowodworskim Towarzystwie Historycznym, widziałem tam dokument z czasów potopu szwedzkiego. List jednego z generałów. Mając wiedzę, że są tam bardzo ważne dokumenty - postanowiłem interweniować. - zauważa.
Jak zapowiada:
- Wypłyną jeszcze sensacyjne „perełki”. Ale o tym będzie informował burmistrz… Natomiast, Burmistrza Sosińskiego znam od lat. Oczywiście nasze drogi były różne, w pewnych działaniach potrafiłem powiedzieć to co mi się nie podoba. Kiedy pracował on w urzędzie miasta to próbował się przebić przez ten mur Kowalskiego, ale się nie udało. Teraz wiedziałem, że burmistrz Sosiński się tym zainteresuje, bo on historię tego miasta kocha i nie odrzuci tego jak ja mu to zaproponuję. Bo te artefakty mogły trafić albo na śmietnik albo do prywatnych kolekcjonerów. Przekazałem mu tę informację bodajże w grudniu lub listopadzie 2024 roku. Od tego czasu trwały rozmowy.
zdjęcia z profilu Facebook Sebastiana Sosińskiego i Sławomira Kalińskiego
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.