
W miniony piątek (6 grudnia), w Nowych Pieścirogach - Gmina Nasielsk, doszło do pożaru, który niemal całkowicie zniszczył sklep, który przez dziewięć lat prowadziła Pani Jolanta Rudnicka. Mimo dramatycznej sytuacji, której była świadkiem, kobieta nie straciła nadziei, a ogromne wsparcie ze strony rodziny, sąsiadów, klientów i lokalnej społeczności dało jej siłę w tych trudnych chwilach. O wydarzeniu pisaliśmy już na łamach naszego portalu, teraz mamy okazję porozmawiać z Panią Jolantą o jej przeżyciach i o tym, jak ważne było dla niej wsparcie, które otrzymała.
Pożar, który wybuchł w jednym z budynków w Nowych Pieścirogach, pozostawił Panią Jolantę Rudnicką wstrząśniętą, ale także pełną wdzięczności za wsparcie, jakie otrzymała od lokalnej społeczności. Choć straty materialne były ogromne, to postawa sąsiadów, rodziny oraz klientów sprawiła, że poczuła, iż nie jest sama w tej trudnej chwili.
O tej tragedii pisaliśmy tutaj.
Wszystkie osoby dobrej woli, które chcą wspomóc Panią Jolę mogą wpłacać pieniądze na zbiórkę charytatywną na stronie internetowej www.zrzutka.pl
Pani Jolanta wspomina dramatyczne chwile, które poprzedziły wybuch pożaru. "Byłam w pracy, przygotowana do normalnego dnia pracy, i usłyszałam dziwny szmer, jakby iskierki pykały. Wyszłam na dwór, żeby sprawdzić, co się dzieje, bo to dochodziło z zewnątrz. Zobaczyłam mały płomień." – relacjonuje.
Nie czekając, aż ogień rozprzestrzeni się, szybko podjęła próbę wezwania służb. "Wzięłam telefon i zaczęłam dzwonić na 112, ale pani zaczęła zadawać mi mnóstwo pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć" – dodaje. Sytuacja była dramatyczna, ale mimo chaosu, Pani Jolanta zachowała spokój. "Sąsiad powiedział mi, że musimy wzywać straż, a później widziałam, jak dach się walił, jak wszystko było nie do uratowania" – wspomina.
Pożar spowodował ogromne straty, nie tylko w majątku Pani Jolanty, ale i w wynajmowanym lokalu, który poniósł straty. Mimo to Pani Jolanta podkreśla, że "to nie tylko moje straty". Choć nie zapomniała o cierpieniu związanym z utratą wielu lat pracy, jej serce pełne jest wdzięczności za okazaną pomoc.
"Wielu ludzi podchodziło do mnie, pytali, czy wszystko w porządku, chwycili mnie za ramię. To było niesamowite. Widać, że sąsiadom, klientom i mieszkańcom zależało na tym, by mi pomóc. A syn powiedział mi, że najważniejsze, że nic mi się nie stało" – mówi Pani Jolanta.
Po tragedii nadeszło wsparcie – nie tylko finansowe. "Nie spodziewałam się, że ludzie zorganizują zbiórkę. Zawsze żyłam, licząc na siebie, nigdy nikogo o nic nie prosiłam. A teraz? Zaskoczyła mnie dobroć. Dziękuję wszystkim za pomoc" – mówi ze wzruszeniem. Pani Jolanta nie kryje radości, kiedy mówi o tym, jak wiele osób, w tym nieznanych jej osób, przekazało pieniądze na pomoc.
"To są takie sygnały, że serce rośnie. Pani, która założyła fundację, powiedziała mi, że to ona dziękuje, że byłam" – opowiada. "To jest niesamowite, jak ludzie potrafią się jednoczyć, a ja jestem pełna wdzięczności. Dziękuję każdemu, kto mnie wsparł" – dodaje.
Pytana, czy planuje wyremontować sklep lub otworzyć nowy, Pani Jolanta odpowiada: "Nie mam serca do tego teraz. Może za miesiąc, może za dwa, jak emocje opadną. Ale na razie nie potrafię tego zrobić." Pomimo ogromnych trudności, z jakimi się zmaga, Pani Jolanta odnajduje poczucie nadziei w swojej rodzinie oraz w życzliwości, którą jej okazano.
"Rodzina i tylu dobrych ludzi wokół mnie daje mi siłę. Wiadomo, że życie trzeba toczyć dalej, ale mam świadomość, że mam wokół siebie ludzi, którzy mi pomagają" – mówi z uśmiechem, który mówi wszystko. "Dziękuję każdemu z osobna. Czułam się w tej sytuacji, jakby dobro wracało do mnie po latach" – dodaje.
Historia Pani Jolanty Rudnickiej to niezwykły przykład siły, odwagi i wdzięczności, które potrafią zrodzić się nawet w najtrudniejszych chwilach. Choć pożar, który zniszczył jej miejsce pracy, był ogromnym wstrząsem, to jednak wsparcie sąsiadów, klientów oraz całej społeczności lokalnej pokazało, że dobroć i solidarność potrafią wyjść naprzeciw każdemu kryzysowi.
Pani Jolanta, mimo ogromnych strat, nie traci nadziei, a jej serce rośnie z każdym gestem pomocy, który otrzymuje. W tak trudnym czasie nie tylko ona, ale i cała społeczność pokazuje, że siła tkwi w ludziach, którzy potrafią wzajemnie się wspierać. To historia, która przypomina nam, jak ważne są więzi międzyludzkie i jak wielką moc ma empatia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.