Reklama

Dramatyczna walka rodziny spod Nasielska. Pan Krzysztof został potrącony przez kierowcę autobusu, który doprowadził do wypadku na Moście Grota-Roweckiego (wiedo)

9 października ubiegłego roku życie rodziny Rostkowskich z Mazewa Dworskiego B diametralnie się zmieniło. Pan Krzysztof wyszedł do pracy jak zwykle rano. Już w Warszawie, na rondzie Tybetu został potrącony przez kierowcę SUV-a. Okazało się, że to ten sam mężczyzna, który doprowadził do głośnego wypadku autobusu na moście Grota-Roweckiego. W stanie krytycznym trafił do szpitala. Rodzina, przyjaciele i lekarze każdego dnia walczą o jego powrót do normalnego życia. Jak wygląda ta batalia z perspektywy żony Pana Krzysztofa i jak można zaangażować się w pomoc.

9 października ubiegłego roku zapowiadał się dla Pana Krzysztofa i jego rodziny jak każdy inny. Pan Krzysztof wyszedł jak co dzień do pracy...

- I nagle szok, bo przyjechała koleżanka i mówi, że mąż miał wypadek. To ona się dowiedziała, bo pracuje tam znajoma, i dała znać. I pierwsze chwile to właśnie były z nią. To ona właśnie pomogła w tych pierwszych minutach, gdzie ja nie dowierzałam co się stało. Dosłownie złapał mnie paraliż... - opowiada nam Pani Agnieszka Rostkowska, żona Pana Krzysztofa.

Pani Agnieszka natychmiast udała się do szpitala, gdzie dowiedziała się, że Pan Krzysztof znajduje się w stanie krytycznym. Lekarze kazali być przygotowanym na wszystko. - Codziennie jeździłam do szpitala. To był dla mnie koszmar. Dwoje dzieci w domu,  i nie wiedzieliśmy, co zrobić. Po kilku dniach w szpitalu, kiedy stan Krzysztofa się ustabilizował, odetchnęliśmy z ulgą, ale walka dopiero się zaczynała. Te pierwsze kilka dni, tak naprawdę ich nie pamiętam. Codziennie do szpitala i powrót do domu, do szpitala i powrót do domu. To było tak przez tydzień. To był amok, to nie było w ogóle życie.– wspomina Pani Agnieszka.

Nieustanna walka o lepsze jutro

-Lekarze też dawali z siebie wszystko, walczyli o niego. Specjaliści w szpitalu MSWiA byli przecudowni oni nie tylko Krzyśka ratowali, ale i mnie. Oni ze mną rozmawiali jak psycholodzy. Ja w każdej chwili mogłam zadzwonić i na każde jedno pytanie mi odpowiadali, więc ja mam ten komfort, że ja wiem, że zadzwonię, a oni mi coś powiedzą, że nie jestem sama po prostu są razem ze mną. Czułam się jak w rodzinie, że ja dzwonię i naprawdę tam ktoś odbierze i coś do mnie powie.  – mówi Pani Agnieszka o pomocy medycznej.

Walka o opiekę: Trudności w zapewnieniu rehabilitacji po wypadku

Po zakończeniu leczenia szpitalnego rozpoczęła się kolejna trudna walka – o rehabilitację Pana Krzysztofa, który po wypadku wymaga 24-godzinnej opieki. Niestety, jak okazało się później, dostępność ośrodków rehabilitacyjnych w Polsce jest ograniczona, a liczba miejsc w nich niewielka. Wielu lekarzy, mimo ogromnych starań, nie mogło znaleźć odpowiedniego miejsca dla pacjenta w publicznych ośrodkach. Pani Agnieszka postanowiła działać samodzielnie, kontaktując się z różnymi ośrodkami oraz dzwoniąc do NFZ w nadziei, że uda się znaleźć odpowiednią placówkę dla męża.
 - Mimo prób nie udało się znaleźć miejsca na NFZ. Dla męża, który wymaga całodobowej opieki, nie było dostępnych wolnych miejsc w publicznych ośrodkach – mówi Pani Agnieszka, podkreślając trudności w znalezieniu pomocy w systemie publicznym.

Choć prywatne ośrodki rehabilitacyjne były dostępne, koszty ich usług były poza zasięgiem finansowym rodziny. Dodatkowo, Pani Agnieszka starała się znaleźć miejsce w ZOL-u, ale i tam napotkała trudności, ponieważ wiele placówek nie mogło przyjąć pacjenta z tak rozległymi obrażeniami, jak Pana Krzysztofa, który miał m.in. przebite płuco, połamane żebra, pękniętą czaszkę, złamane nogi i miednicę. - Mąż był honorowym zasłużonym, dawcą krwi. On kiedyś pomagał wszystkim. Przecież ta jego krew uratowała życie ludziom. A dla niego nie było ratunku. – mówi Pani Agnieszka.

Sprawca wypadku

Jak opowiada nam Pani Agnieszka - po tragicznym wypadku, w którym Pan Krzysztof został potrącony, sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Mężczyzna, który spowodował wypadek, porzucił pojazd w lesie i szykował się do ucieczki za granicę. Policja namierzyła go po kilku godzinach tego samego dnia, a po zatrzymaniu okazało się, że to ten sam człowiek, który wcześniej spowodował wypadek na moście Grota, w wyniku którego jedna osoba zginęła, a 24 zostały ranne.

Co więcej, okazało się, że mężczyzna w momencie zatrzymania przez policję był pod wpływem narkotyków. Nie wiadomo, czy zażył je przed czy po spowodowaniu wypadku.

-Sprawca wypadku po potrąceniu męża uciekł. Z tego co wiem po złapaniu go, bo szykował się w ogóle do ucieczki za granicę. Miał już 3 telefony. Porzucił samochód w lesie. Policja namierzyła go kilka godzin. Okazało się po złapaniu, że to jest mężczyzna, który wcześniej spowodował wypadek na moście Grota, który zamiast siedzieć w więzieniu to dalej jeździł samochodem. Tam zabił jedną osobę i 24 bodajże były ranne, gdzie jedna dziewczyna straciła tam nogę w tym wypadku. Jedna osoba nie żyje, wiele rannych, a ten chodzi sobie po wolności? I nie było dla niego kary- komentuje Pani Agnieszka.

- Pani sędzia powiedziała w wywiadzie, że to jedyny żywiciel rodziny, a mój mąż też jest jedynym żywicielem rodziny, i co teraz? Były badania na test narkotykowy, no i był po narkotykach, tylko nie można udowodnić, bo po kilku godzinach dopiero go policja złapała. Nie można udowodnić, w którym momencie on zażył te narkotyki. Twierdzi (sprawca), że po wypadku, ale czy ktoś normalny w to uwierzy? Jeżeli nie miałby nic do ukrycia zatrzymałby się i pomógł mojemu mężowi, tak? Nie uciekał, nie porzucał samochodu i nie szykował się do ucieczki za granicę! – mówi Pani Agnieszka.

Wsparcie dla Krzysztofa i jego rodziny

Od pierwszych dni po wypadku Pani Agnieszka doświadczyła ogromnego wsparcia ze strony rodziny, przyjaciół oraz mieszkańców Nasielska i okolic. Dzięki zaangażowaniu wielu osób, w tym przyjaciół i lokalnej społeczności, udało się szybko zorganizować zbiórki oraz wsparcie finansowe na prywatną rehabilitację Pana Krzysztofa. - Dziewczyny wzięły sprawy w swoje ręce – jedna zajmuje się zbiórką, druga licytacjami. Mamy Jolę, która działa błyskawicznie i potrafi załatwić wszystko. Gdyby nie ta pomoc, nie wiem, jak udałoby się umieścić męża w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym – mówi Pani Agnieszka. Pomoc płynie także ze strony lokalnych władz i instytucji. -Pani Monika z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zadzwoniła do mnie jako pierwsza, a burmistrz Radek Kasiak sam wyciągnął do mnie rękę. [...] Nie jestem osobą, która prosi o pomoc, bo zawsze żyliśmy skromnie, ale teraz nagle znalazłam się w sytuacji, w której muszę liczyć na wsparcie innych- dodaje.

 

Na portalu Siępomaga prowadzona jest zbiórka środków na leczenie Pana Krzysztofa. Darowizny można przekazywać za pomocą BLIK-a, SMS-ów oraz poprzez odliczenie 1,5% podatku. Każda pomoc się liczy, dlatego organizatorzy proszą o wsparcie oraz udostępnianie informacji w mediach społecznościowych.

Link do zbiórki na sie pomaga

Oprócz zbiórki internetowej, działa grupa licytacyjna na Facebooku: "Nadzieja dla Krzyśka - Pomóżmy Mu Wrócić do Życia". Każdy może przekazać fanty na licytację, takie jak książki, zabawki, ubrania czy przedmioty kolekcjonerskie. "Każda złotówka jest ważna, bo nieważne ile mamy, ale ile możemy dać drugiemu człowiekowi" – zachęcają organizatorzy.

link do licytacji

- Prowadzimy też grupę licytacja na Facebooku, „Razem dla Krzyśka Pomóżmy mu wrócić do życia” i tutaj oczywiście zapraszamy na tą grupę i oczywiście zbieramy fanty. Fanty mogą być również od osób z okolic Warszawy, Legionowa, Nowego Dworu, Nasielska. Zbieramy wszystko, książki, zabawki co tylko komu zbywa i chciałby przekazać. Każda złotówka jest dla nas ważna i pamiętajcie, nieważne ile posiadamy, ważne ile możemy dać drugiemu człowiekowi.” - mówi Angelina Petrykowska przyjaciółka rodziny.

Jola Kalinowska, przyjaciółka rodziny, również angażuje się w pomoc. -Zorganizowałyśmy kiermasz ciast, z którego dochód przeznaczyliśmy na rehabilitację Krzyśka. Dochód naprawdę przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, bo naprawdę zebrałyśmy mnóstwo pieniędzy. Mnóstwo osób zaangażowało się w upieczenie ciast, za co serdecznie dziękujemy. Tak naprawdę, no jest mnóstwo osób bardzo o dobrych sercach, którzy mają wspaniałe serca i chcą naprawdę nam pomóc, bo Agnieszki nie zostawimy samej  – mówi Pani Jola, dodając, że wsparcie nie ogranicza się tylko do finansów.

Monika Nojbert, dyrektor MOPS w Nasielsku, podkreśla, że pomoc nie ogranicza się tylko do formalnych działań.

-Jako Ośrodek Pomocy Społecznej oczywiście tutaj będziemy wspierać i wspieramy panią Agnieszkę [...] Licytacje, o których panie mówiły, czy ciast, czy książek, czy zabawek, ubranek dla dzieci, ja również osobiście staram się licytować, też namawiam wszystkich znajomych, żeby w tych licytacjach uczestniczyli, bo nawet kwoty 20, 30, 40 zł są niewielkie, pozornie, ale uczynią w końcu dużą kwotę, która nam wszystkim jest potrzebna. Odbyło się tak, jak już panie mówiły, kiermasze ciast, zbiórki, ale to wszystko jest wciąż za mało. W planach są warsztaty taneczne objęte patronatem burmistrza nasielska. Gorąco zachęcam na swoim profilu, również udostępniłam tę informację z prośbą o udział w tych warsztatach. To jest tylko 50 zł za wstęp, ale to może pomóc opłacić każdy kolejny dzień rehabilitacji Pana Krzysztofa planujemy oczywiście jeszcze bardzo dużo. planujemy zrobić piknik ogólnomiejski, gdzie ludzie będą mogli wpłacać pieniądze, czy to do puszek, czy wystawiać jakieś przedmioty na licytację. Wciąż wszystkiego jest za mało. Dlatego apeluję do wszystkich ludzi, żeby wsparli tę rodzinę, która zasługuje na to, żeby być szczęśliwą. – dodaje dyrektor Nojbert.

Nie poddają się

Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, ale rodzina Rostkowskich nie zamierza się poddać. - Ja mam nadzieję, że ten mój mąż szybko się obudzi, może stanąć na nogi nie stanie, bo wiadomo, ale myślę, że pokaże im, że warto było o niego walczyć. On reaguje czasami – spojrzeniem. Spojrzy się na chwilę i gdzieś zaraz ucieka wzrokiem. Widzę, że jak widzi córkę młodszą to też tak reaguje. Że jednak chyba on ją poznaje i gdzieś tam jakiś przepływ w tej świadomości jest. Mam nadzieję, że to nie jest tylko moje wyobrażenie, że tak naprawdę jest. Ja wiem, że ja widzę to, co chcę widzieć. Także mówię tutaj, wszyscy naprawdę wszyscy stają na wysokości zadania. –  kończy z nadzieją Pani Agnieszka.

Aktualizacja: 20/02/2025 09:22
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do