Joanna Radziwiłowa, była zawodniczka Żbiku Nasielsk, okazała się być mężczyzną zamieszanym w sprawie Amber Gold. Oszust poszukiwany listem gończym dwa razy zmieniał płeć, w przeszłości był policjantem, później wyłudzał kredyty, udając prawnika i radcę prawnego. 55-latek wpadł w ręce policji na meczu piłkarskim, bo jego mroczną przeszłość odkrył prezes gdyńskiego klubu kobiecej piłki nożnej.
Żbik Nasielsk
Historia Czesława Śliwy, czyli najsłynniejszego polskiego oszusta okresu PRL-u, który otworzył fikcyjny konsulat austriacki to przy tym pikuś. Ta jest tak absurdalna, że nadawałaby się na scenariusz dokumentalnego serialu dla Netflixa. Trudno to pojąć, że wydarzyła się naprawdę…
Joanna Radziwiłowa w żeńskiej piłce znana była z występów w takich klubach jak m.in. Checz Gdynia, Sportis Bydgoszcz czy Praga Warszawa. Swój epizod piłkarski zaliczyła również w Żbiku Nasielsk. To jednak tylko część bogatego życiorysu piłkarki, która okazała się być… mężczyzną poszukiwanym listem gończym.
Afera Amber Gold
Nieprawdopodobną historię Joanny Radziwiłowej, a właściwie Andrzeja Dobrzynieckiego, opisał portal trojmiasto.pl. Dowiadujemy się z niej o przeszłości oszusta, który jeszcze na początku XXI w. pracował jako policjant. Kilka lat później Andrzeja już nie było, bo zmienił płeć. Najpierw w 2006 r. został Joanną Plewczyńską, a w 2013 r. ponownie stał się Andrzejem Dobrzynieckim. Umożliwiło mu to działać zarówno jako mężczyzną i jako kobieta, ponieważ posiadał dwa różne dowody osobiste z różnymi numerami PESEL.
Oszust otworzył kancelarię prawną i jako mężczyzna był adwokatem, a jako kobieta – radcą prawnym. Miał pod różnymi nazwiskami oferować pomoc, zbierać zaliczki, a następnie znikać. Jego ofiarami padały osoby pokrzywdzone w aferze Amber Gold, o czym w 2019 r. pisał serwis gazetaprawna.pl.
„Pan Andrzej? Zapraszamy z nami”
Andrzej Dobrzyniecki długo pozostawał nieuchwytny. Stało się to dopiero, gdy do gdyńskiego klubu piłkarskiego wpłynęła informacja, że w ich szatni może przebywać osoba niebezpieczna i poszukiwana przez wymiar sprawiedliwości. Zaniepokoiło to prezesa Checzy Gdynia, który zaczął grzebać w Internecie i odkrył mroczną przeszłość swojej bramkarki.
– Joanna P. nie chciała żadnych pieniędzy, bo w piłce kobiecej ich po prostu praktycznie nie ma. Pomagała w klubie, trenowała jako trzecia bramkarka, ale zacząłem mieć pewne podejrzenia. Niby mówiła, że jest prawnikiem, ale kiedyś wymknęło się jej, że jednak finansistą i prowadzi fundację… Po kolejnych rozmowach uznałem, że to przestaje trzymać się kupy – powiedział Mateusz Bieszke, prezes Checzy Gdynia w rozmowie z portalem trojmiasto.pl
Wtedy też powiadomił organy ścigania. Do zatrzymania mężczyzny miało dojść podczas meczu sparingowego w Tczewie. „Aśka” została poproszona o zejście do szatni. Tam na nią czekali już policjanci. – Pan Andrzej? Zapraszamy z nami – miało paść z ust funkcjonariuszy, o czym informowały meczyki.pl. Po zatrzymaniu 55-latek trafił do aresztu w Gdańsku.
fot. Joanna Aśka/FB